czwartek, 22 lutego 2024

O ratownictwie medycznym w Niemczech. Część pierwsza – wykształcenie i struktura organizacyjna.

Część pierwsza – wykształcenie i struktura organizacyjna.

Na początek coś o mnie:

Nazywam się Mateusz Ignaczak. Mam 33 lata. Od 17 lat mieszkam w Niemczech. Wyjechałem krótko po ukończeniu gimnazjum i resztę wykształcenia odebrałem za granicą. W 2011 roku postanowiłem zostać ratownikiem medycznym. Najpierw ukończyłem za jednym zamachem kursy Sanitätshelfer, Rettungshelfer i Rettungssanitäter, po czym pracowałem w transporcie medycznym. W kwietniu 2013 ukończyłem prywatną szkołę zawodową w Karlsruhe, a po roku stażu w firmie ASB w grudniu 2014 otrzymałem dyplom uprawniający do wykonywania zawodu Rettungsassistent. W kolejnych latach pracowałem w różnych firmach, między innymi w prywatnych transportach medycznych.

Od 2021 roku mieszkam niedaleko granicy z Polską i pracuję w firmie Falck. W październiku 2023 roku w Hamburgu zdałem egzaminy i osiągnąłem najwyższy stopień wykształcenia w niemieckim ratownictwie medycznym - zostałem Notfallsanitäter.

Czy jestem zadowolony? Jak długo jeszcze mam zamiar pracować jako ratownik? Czy mam jakieś alternatywy? Sytuacja jest dynamiczna… Odbiór!




Fot. Archiwum własne. 

Co kraj (związkowy) to obyczaj...

Dokładne wyjaśnienie z czego się składa i jak działa niemieckie ratownictwo medyczne jest dość trudne, ponieważ w Republice Federalnej Niemiec jak już sama nazwa wskazuje panuje ustrój federalny. Z tym wiąże się podział władzy wykonawczej i ustawodawczej na 16 krajów związkowych tzw. landów. Przepisy dotyczące ratownictwa różnią się w każdym z tych landów.

Do tego dochodzi podział na wspólnoty administracyjne i związki gmin. W wielkim skrócie oznacza to, że nawet w tym samym landzie różne miasta lub gminy mogą mieć swoje regulacje dotyczące organizacji straży pożarnej i ratownictwa.



Fot. Podział administracyjny. 

Ustawa o wykonywaniu zawodu ratownika medycznego Notfallsanitätergesetz (NotSanG) jest ustawą federalną czyli obowiązuje w całym kraju, jednak nie jest zbyt szczegółowa. Porównując polskie i niemieckie ratownictwo odnoszę wrażenie, że polscy ratownicy są lepiej wykształceni i są w lepszej sytuacji prawnej. Jeżeli chodzi o to jak jesteśmy traktowani przez społeczeństwo czy przez pracodawców to jedziemy na tym samym wózku. Obydwa systemy różnią się od siebie pod wieloma względami. Szczegóły postaram się omówić w tym artykule. Żeby mieć pełny obraz polecam przeczytać i porównać wszystkie 3 części.

STOPNIE I WYKSZTAŁCENIE

Sanitätshelfer (SH)

Szkolenie trwa od 24 do 48 godzin i kończy się egzaminem pisemnym (ok. 30 pytań) oraz praktycznym: podstawowa reanimacja. SH powinien potrafić reanimować, założyć opatrunek uciskowy, użyć AED. Osoby takie biorą na przykład udział w zabezpieczaniach imprez masowych.

Rettungshelfer (RH)

Szkolenie trwa przeważnie 3 tygodnie i kończy się egzaminem pisemnym, praktycznym (1 zadanie) i ustnym (2 tematy).

Osoby z tą kwalifikacją mogą pracować jako kierowcy karetek transportowych (KTW). Po ukończeniu dodatkowych 160 h praktyk w karetce ratunkowej (RTW) i 160 h praktyk w SORze, intensywnej terapii lub oddziale anestezjologii oraz tygodniowym kursie powtórkowym RH może podejść do kolejnego egzaminu składającego się z części pisemnej, ustnej (4 tematy) i praktycznej (2 przypadki). Po pozytywnym ukończeniu otrzymuje kwalifikację:

Rettungssanitäter (RS).

Osoby z kwalifikacją Rettungssanitäter (RS - rɛtʊŋsɑniːtˈɛːtɜ) pracują jako sanitariusze w karetkach transportowych (KTW) lub karetkach ratunkowych (RTW) jako kierowcy.

Szkoleniem wszystkich „stopni“ zajmują się organizacje humanitarne oraz prywatne firmy szkoleniowe. Z moich obserwacji wynika, że szkolenia te z każdym rokiem stają się coraz łatwiejsze.

Żadne przepisy nie precyzują co powinien wiedzieć i potrafić RH albo RS. Z definicji nie są to zawody regulowane. Prawnie kwalifikacje te nie są uznawane za zawody. W zależności od regionu praca RS’ów opiera się na różnych przepisach niższych instancji regionalnych, zaleceniach lekarza kierującego czyli ÄLRD (o nim później), zaleceniach firmy dla której pracują i morskich opowieściach przekazywanych ustnie od pokoleń. RS można porównać z polskim KPP.

Do końca 2014 roku możliwe było ukończenie prywatnej szkoły zawodowej i zostanie:

Rettungsassistent (RA)

Kształcenie opierało się na ośmiostronicowej ustawie „Rettungsassistentengesetz“ z 10.07.1989 r. Wymaganiem było ukończenie szkoły podstawowej i pełnoletność w momencie egzaminu. Jeżeli ktoś zaczynał od zera zajmowało to 2 lata. Jeżeli wcześniej zdobył kwalifikację RS, skracał się czas części teoretycznej i mógł zostać RA w 1,5 roku. Pierwszy rok (1200 godzin) teorii w szkole (podobnie jak w poprzednich przypadkach szkoły prywatne, lub prowadzone przez organizacje humanitarne) kończył egzamin składający się z części praktycznej, pisemnej i ustnej. Gremium egzaminacyjne składało się zazwyczaj z lekarza i dwóch lub trzech docentów będących RA oraz czasem kogoś z ministerstwa. Cena całego kursu wynosiła w zależności od regionu około 2000 €. 

Koszty trzeba było pokryć z własnej kieszeni. Drugi rok to 1600 godzin stażu w karetce ratunkowej (miesięczne wynagrodzenie ~ 800 €). Po ukończeniu tego roku dostawało się potwierdzenie i wysyłało podanie do ministerstwa o wydanie dyplomu upoważniającego do wykonywania zawodu Rettungsassistent. Do niedawna był to najwyższy nielekarski stopień w pogotowiu.

W przypadku zawodu Rettungsassistent też nie istniał jeden słuszny program nauczania ani egzaminowania, a nawet wykonywanie zawodu RA różniło się w zależności od regionu. W jednym regionie RA nie mógł podawać żadnych leków, w innym miał pozwolenie na 4-5 leków, a na przykład w mieście, w którym ja pracowałem mieliśmy wolną rękę. W aucie było kilkanaście leków i jeżeli ktoś uważał, że dany lek zna i potrafi się nim obsługiwać to go podawał opierając się o paragraf 34 StGB. Więcej o aspektach prawnych w drugiej części.

Sanitariusze którzy np. w latach 80ych albo wcześniej skończyli kursy pierwszej pomocy i pracowali w ówczesnym pogotowiu(karetki często były obsadzone tylko jedną osobą i miały z tyłu auta nad pacjentem zamontowane lustro tak aby podczas transportu sanitariusz mógł widzieć pacjenta) po uchwaleniu nowej ustawy automatycznie otrzymali tytuł i prawo wykonywania zawodu Rettungsassistent...

Nie stało się tak 1. stycznia 2014 roku kiedy w życie weszła ustawa „Notfallsanitätergesetz“(NotSanG) – o tym też więcej w części drugiej. Szkoła zawodowa dla Notfallsanitäter (NFS - nˌɔtfalzˌɑniːtˈɛːtɜ) trwa 3 lata. Dokładniej mówiąc: 1920 godzin teorii, 1960 godzin praktyk „na karetce” oraz 720 godzin praktyk w szpitalu.

A co stało się z zawodem Rettungsassistent? RA mieli czas do 31 grudnia 2023 na zdanie egzaminów uzupełniających i otrzymanie dyplomu upoważniającego do wykonywania zawodu Notfallsanitäter. Ci którzy się do tego czasu nie wyrobili nie mogą już pracować jako kierownicy zespołów w karetkach ratunkowych… ale oczywiście to było by zbyt proste. Tak naprawdę niektóre landy przedłużyły ten czas o kolejne lata, jednak dla większości 31 grudnia 2023 był ostatnim dniem wykonywania zawodu RA. W moim przypadku było tak: w 2014 roku miałem czas do 2017 na zrobienie NFS, jakiś rok później przesunięto termin na 2019 rok, zanim ten nastąpił przesunięto go do 2021 roku, a z powodu pandemii i tego, że jeszcze wielu RA nie zdecydowało się na kontynuowanie kariery przesunięto termin o kolejne lata - do końca 2023 roku. W tym roku ja też zdecydowałem się i miałem szczęście, że umożliwiono mi zrobienie NFS. Zasady kto i jak długo mógł/musiał wziąć udział w kursie przygotowawczym do egzaminów zmieniały się ciągle przez te lata… Jedni szli do szkoły na rok, inni na pół, inni na miesiąc. Były też dwa typy egzaminów: egzamin pełny (3 pisemne, 4 praktyczne i 1 ustny) i egzamin uzupełniający (3 praktyczne i 1 ustny). Ja powinienem teoretycznie pójść do szkoły na rok i zdawać egzamin uzupełniający, a poszedłem na 4 tygodnie i zdawałem egzamin pełny. 

Na początku października 2023 zdałem egzaminy i po jakimś miesiącu otrzymałem dyplom upoważniający do wykonywania zawodu Notfallsanitäter. To aktualnie najwyższy nielekarski stopień w niemieckim ratownictwie medycznym.

Najwyższą instancją w ratownictwie jest lekarz pogotowia czyli:

Notarzt (nˈoːtaɾt͡st)

Żeby nim zostać trzeba być lekarzem obojętnie jakiej specjalizacji, ukończyć kurs trwający zazwyczaj tydzień i wyjeździć z innym lekarzem który już jest Notarzt’em od 10 do 50 wezwań. To wszystko. Notarzt zazwyczaj nie jest związany z daną organizacją z którą współpracuje. Organizowaniem tych lekarzy zajmują się najczęściej szpitale. Do pacjenta przyjeżdżają dodatkowo osobnym samochodem osobowym tzw. NEF. Kierowcą jest RA albo NFS (w niektórych landach wystarczy RS). To tzw. system randez-vous, o którem opowiem więcej w części trzeciej.

fot. pixabay.com

STRUKTURA ORGANIZACYJNA

Pojazdy systemu ratownictwa medycznego w Niemczech dzieli się na 3 główne typy. Jedną stanowi wyżej wspomniany NEF, drugą nazwijmy karetkami ratunkowymi (RTW), a trzecią karetkami transportowymi (KTW).

Karetki ratunkowe obsadzone są jednym NFS i jednym RS. Transportowe obsadzone są zazwyczaj dwoma RS, ale RH + RS też jest dopuszczalne.

Karetki transportowe czyli KTW też są koordynowane przez centra powiadamiania alarmowego. To oznacza między innymi, że jeżeli w okolicy nie ma wolnej karetki ratunkowej dyspozytor może wysłać transportówkę na sygnale.

Ratownictwo medyczne (Rettungsdienst) w Niemczech regulowane jest federalnie, czyli każdy „Land“ ustanawia własne prawa. Odpowiedzialne za ilość i rozmieszczenie karetek są gminy. Organizacje humanitarne takie jak DRK, ASB, Johanniter i Malteser stanowią monopol w ratownictwie medycznym. Współpracują z gminami na zasadzie Public Privat Partnership, lub otrzymują koncesję na usługi. Ratownictwo nie jest finansowane z budżetu państwa. Środki pochodzą od publicznych i prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych (kas chorych). Płacą one za transport ubezpieczonych pacjentów. Wyjazd bez transportu to wyjazd nieopłacony.

Ciekawostka: Liczba publicznych ubezpieczeń zdrowotnych w Niemczech to 95. Liczba ta stale maleje poprzez fuzje. W roku 2000 istniało 420 kas chorych, w 2010 roku 169.

Jeżeli chodzi o zatrudnienie, od wielu lat daje się odczuć deficyt personelu, który nasilił się w ostatnim czasie. Zmiana przepisów i stworzenie nowego zawodu NFS nie poszły gładko. Przez ostatnie kilkanaście lat bagatelizowano ten problem. Wielu zaczynało pracę w ratownictwie tylko po to żeby zrobić coś sensownego w oczekiwaniu na studia. Kończyli szkołę, jeździli rok, może dwa jako RA i szli studiować medycynę. Z mojej 20-osobowej klasy w pogotowiu zostało 5 osób. Reszta robi już całkiem coś innego. Nie robiono nic żeby zatrzymać odpływ pracowników. Brakowało i wydaje mi się, że dalej brakuje strategii na to żeby ratownictwo było atrakcyjne. Przede wszystkim brakuje możliwości rozwoju. Mówiąc obrazowo drabina kariery w ratownictwie tak naprawdę nie prowadzi do góry, bo leży na ziemi. Każdy kolejny stopień to tylko krok w bok. 

NFS może pracować w szpitalu, ale często zarobi mniej niż pielęgniarz. Niektóre szpitale w ogóle nie przyjmują do pracy NFS. Dysponenci szeroko ogłaszają się obiecując coraz lepsze warunki pracy, ale warunki w większości przypadków są po prostu słabe. Przeciętnie 46 godzin tygodniowo, zmiany 12 lub 24 godzinne z czego żeby wszystko było zgodne z przepisami około dwóch godzin nie jest płacone i wliczone w czas pracy jako „gotowość”. Dodatki za noc 20%, za niedzielę 25%. Za takie same pieniądze pracownicy innych branż pracują 40 godzin tygodniowo, nie mają nocek, mają wolne weekendy i święta, i przede wszystkim nie muszą pracować w ciężkich warunkach. 

Ogólny trend jest ujemny. Coraz mniej osób chce pracować w ratownictwie, a zapotrzebowanie rośnie. Z roku na rok jest coraz więcej wezwań. Od wielu lat różne ugrupowania próbują wywalczyć wcześniejsze emerytury dla ratowników, ale jak dotychczas bezskutecznie. Statystyki wykazują, że jest tylko 1,3% aktywnych zawodowo ratowników powyżej 60 roku życia. Kasy chorych biją na alarm. Ilość zwolnień lekarskich wśród pracowników w zawodach medycznych jest 3,5 razy większa niż wśród pracowników pozostałych branż (https://www.aerztezeitung.de/Politik/Bis-60-haelt-das-kaum-einer-durch-234941.html). Sprawa jest jasna: nocki, ciągły stres, brak wsparcia psychologicznego, duże obciążenie psychiczne i fizyczne działają na nas destruktywnie. Brakuje jakiejkolwiek prewencji żeby ludzie dociągnęli przynajmniej do tych 60 lat.

Zarobki.

Już wspomniałem o dodatkach za nocki itp. Kokosów nie ma, jak to się mówi… Podczas pandemii dla lat 2021 i 2022 rząd Niemiec dał pracodawcom możliwość wypłacenia do 1500 Eur premii wolnej od podatku tzw. Corona-Prämie. Wielu moich znajomych, którzy pracują w innych branżach otrzymało te pieniądze. Nawet branże, które podczas pandemii straciły i walczyły o przetrwanie potrafiły wykorzystać tę możliwość wypłacenia wolnej od podatku premii, a pracodawcy tacy jak szpitale i pogotowia, którzy podczas pandemii zarobili więcej niż przeciętnie, nie dały nic! Nie znam regionu ani firmy w której ratownicy, albo pielęgniarki dostali Koronapremię. To pokazuje jak mało doceniana jest nasza praca.

Porównując kwalifikację Rettungssanitäter (RS), którą łatwo zdobyć w ciągu 3 miesięcy, do zawodu NFS, którego nauka trwa 3 lata, różnica w zarobkach nie jest aż tak duża, tym bardziej jeżeli weźmie się pod uwagę odpowiedzialność, która spoczywa na NFS.

W zależności od regionu i firmy dla której się pracuje obowiązują różne umowy ramowe i różne tabele zarobków. Żeby podać przykładowe miesięczne zarobki to RS jako singiel, na samym początku kariery zarobi netto, bez dodatków około 1800 Eur, a NFS 2100 Eur. Z 10-letnim doświadczeniem RS otrzyma 2100 Eur a NFS 2500 Eur.

Duża część systemu pogotowia w Niemczech bazuje na wolontariacie. Pod tym względem przoduje DRK czyli Niemiecki Czerwony Krzyż. Często w karetkach ratunkowych pracują wolontariusze, którzy na co dzień zajmują się czymś całkiem innym, ale z chęci przeżycia dreszczyku emocji, możliwe nawet, że z poczucia obywatelskiego obowiązku, biorą od czasu do czasu 12 godzinną zmianę, za którą dostają symboliczne 30-40€ wolne od podatku. Do 2011 r. istniała w Niemczech obowiązkowa służba wojskowa, którą można było zamienić na służbę zastępczą między innymi jako RS w pogotowiu. Organizacje humanitarne bardzo chętnie przyjmowały tych którzy nie chcieli iść w kamasze. Odbiło się to negatywnie na wizerunku ratownika.

Bardzo popularne są też „prace socjalne“: Bundesfreiwilligendienst, albo Freiwilliges Soziales Jahr. Czyli zajęcie dla młodych ludzi, którzy właśnie osiągnęli pełnoletność, mają prawo jazdy i po ukończeniu edukacji obowiązkowej nie wiedzą co ze sobą zrobić i chcieliby rok popracować za miskę ryżu. Też dałem się na początku namówić na taki „czyn społeczny” :) Ci młodzi ludzie pracują w szpitalach pchając łóżka w te i we wte, niektórzy odbębniają swój rok socjalny w domach starców, inni trafiają do karetek. Kończą miesięczny kurs, dostają kwalifikację RH i jeżdżą KTW (transportówką) za 400€ miesięcznie w pełnym wymiarze godzin. Ci bardziej ambitni robią dodatkowe praktyki i zostają RS. Też jeżdżą KTW, a jak mają szczęście to nawet RTW. Także otrzymują ok. 400€ jako „zwrot kosztów własnych“.

Jeżeli karetki ratunkowe obsadzone są tylko jednym ratownikiem i kierowcą, który posiada tylko kwalifikację RS to jak pracuje się w takich zespołach?

Pamiętam dzień w którym jako świeżo upieczony RA rozpocząłem pracę na bazie w małym miasteczku. Nie znałem okolicy i miałem nadzieję, że przynajmniej mój RS będzie ogarnięty. Pojawiła się koleżanka – RS, wolontariuszka, która na co dzień pracuje w urzędzie skarbowym, a karetką jeździ od czasu do czasu. Powiedziała, że w ciągu ostatniego roku miała już jakieś 10 dyżurów, dodając, że to dużo. Na szczęście nie mieliśmy jakichś poważnych przypadków, ale i tak cały dzień nie mogłem się doczekać końca dyżuru. Pani ze skarbówki nie okazała się większym wsparciem. Kiedy przy jednym pacjencie zabrakło mi już pomysłów i zapytałem ją „A ty co o tym myślisz?” podniosła ręce i odpowiedziała: „Ty jesteś RA, ty ponosisz odpowiedzialność, ja się nie mieszam”. I to prawda – ratownik ma o wszystkim decydować i to on ponosi za wszystko odpowiedzialność. Tak właśnie wygląda współpraca z RS-ami (przede wszystkim wolontariuszami) na karetce ratunkowej. Skład jest zawsze dwuosobowy, a rzadkością jest żeby akurat byli to dwaj NFS. Po co stawiać na jakość jak można zaoszczędzić kilka euro.

A ty jak uważasz? Czy ambulans z jednym ratownikiem i kierowcą to dobre rozwiązanie? Chciał(a)byś pracować w takim zespole?

Ciekawostka: Wygląd. Nie ma jednolitego uniformu dla ratowników. Ubiór i pojazdy każdej organizacji wyglądają trochę inaczej. Czerwony krzyż nosi spodnie i kurtki czerwone, pomarańczowe lub czerwono-żółte, oraz białe lub granatowe polówki, w wyglądzie pracowników ASB przeważa kolor żółty, spodnie mogą być czerwone, lub ciemnogranatowe; Malteser są zazwyczaj czerwono-czarni; są też firmy które ubierają pracowników w kolory niebieski, czarny, biały…

Ratownik medyczny w Niemczech nie jest uważany za funkcjonariusza publicznego. W niektórych regionach osoby pracujące w ratownictwie medycznym są uznawane za „osoby zatrudnione w podmiocie prawa publicznego“ (tłumaczenie oddające sens - Angestellter im öffentlichem Dienst). Natomiast jeżeli pracodawcą jest Ministerstwo Sprawiedliwości (Justiz) i ratownik pracuje np. w więzieniu, albo Zawodowej Straży Pożarnej (Berufsfeuerwehr) to wtedy taka osoba ma status urzędnika/funkcjonariusza publicznego, cieszy się większą ochroną prawną, ale ponosi też większą odpowiedzialność.

Centra powiadamiania ratunkowego (dalej: dyspozytornie) dzielą się w Niemczech na takie, które koordynują tylko ratownictwo medyczne i takie które są połączone ze strażą pożarną tzw. centra zintegrowane. Za koordynacje danej dyspozytorni może być odpowiedzialny powiat, straż pożarna na zlecenie miasta lub powiatu, albo jakaś organizacja humanitarna lub kilka różnych instytucji.

Ilość nie jest łatwa do ustalenia. Dyspozytorni, które koordynują ratownictwo udało mi się policzyć 234. Jedno źródło mówi o 242 dyspozytorniach obsługujących numer 112. Na Wikipedii znalazłem spis dyspozytorni, ale niektóre uruchamiane są tylko w szczególnych okolicznościach, inne koordynują np. tylko straż pożarną. Przyjmijmy że jest ich około 230. Niby proste pytanie, a precyzyjnej odpowiedzi brak. I tak jest właśnie z wieloma rzeczami w Niemczech. Tak poza tym to 230 dyspozytorni w porównaniu do polskich 17 to wielka różnica. Czemu jest ich aż tyle? Wyjaśnię to w części trzeciej, w której opowiadam o początkach ratownictwa medycznego w Niemczech.

Jeżeli masz jakieś pytania albo chcesz podjąć współpracę – zapraszam do kontaktu : m.j.ignaczak@googlemail.com

Link bezpośredni do artykułu na platformie linkedin. 

https://www.linkedin.com/pulse/rettungsdienstr%25CB%2588%25C9%259Bt%25CA%258A%25C5%258Bsd%25CB%258Ci%25CB%2590nst-o-ratownictwie-medycznym-ignaczak-7220e



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz